|
Klasztor jasnogórski. |
W polskiej kulturze i historii
jednym z najbardziej znanych obrazów jest wizerunek tak zwanej Czarnej Madonny
z Częstochowy. Z obrazem tym wiążą się całe ciągi rozmaitych wydarzeń i rozważań na różnych polach znaczeń. - Dla historyków sztuki obraz „Matki Boskiej
Częstochowskiej” jest gotyckim przedstawieniem skomponowanym wedle
bizantyjskiego pierwowzoru, który zwie się typem ikonograficznym, a ściślej z
grecka – Hodogetria Pammakaristos (Przewodniczka Przenajświętsza); dla
badaczy historii obraz stanowi tło dla ważnych wydarzeń w dziejach Polski, można tu
wymienić choćby śluby Jana Kazimierza; natomiast dla zakonu Paulinów i
pozostałego kleru oraz dużej rzeszy polskich katolików „Czarna Madonna” jest
uważana za świętą i cudowną ikonę, czyniącą cuda ozdrowieńcze, na tyle ważną w
polskiej duchowości, że przysługuje jej zaszczytny przydomek „Królowej Polski”.
Wszystkie powyższe spojrzenia na ten przedmiot są na tyle interesujące, że warto
się im bliżej przyjrzeć, pod rozmaitym kątem analizy.
|
Fragment obrazu „Matki Boskiej
Częstochowskiej”. |
Historia sztuki, klasyfikuje obraz częstochowski, jako
znaczący, ale jednak nie na tyle, aby wyznaczał kanony sztuki gotyckiej i
wpływał na rozwój malarstwa w naszym kraju. Częstochowska Hodogetria, jest
bowiem typem przedstawiania, które występowało nie tylko w sztuce bizantyjskiej, ale i
w średniowieczu w kręgu sztuki italo-bizantyjskiej, czerpiącej natchnienie ze
sztuki Bizancjum.
Obraz częstochowski
jest namalowany na grubej desce lipowej, farbami temperowymi i przedstawia -
Matkę Boską w popiersiu z dzieciątkiem trzymanym na lewej ręce. Charakterystycznym
elementem malowidła, są wykonane również wedle założenia "rany", wpisujące się w
nawiązanie do tradycji z czasów bizantyjskiego obrazoburstwa, gdzie toczono
wojnę z przedstawieniami niszcząc je, jako złamanie jednego z biblijnych przykazań, o
oddawaniu czci wizerunkom Boga i świętych; wedle owej legendy o zranionych i
krwawiących obrazach Marii narosłej wraz z następnymi wiekami, zaczęto
wykonywać rozmaite rany, a w wypadku obrazu częstochowskiego, malarz wykonał, w
podłożu, dwie skośne rysy na prawym policzku Marii, wypełniając je czerwoną
farbą, w ten sposób obraz został wpisany w kanon. - Bliskoznaczna może się
wydawać kwestia zadania ran i profanacji przez husytów, która jednak jest
zupełnie inną historią, opiszę ją poniżej wraz z legendami na temat klasztoru jasnogórskiego i samego obrazu.
|
Odwrocie obrazu częstochowskiego z jego historią przeniesienia z Rusi. |
|
Hodogetria z kręgu
Simone Martiniego. |
Obraz częstochowski pochodzi mniej więcej z pierwszego
ćwierćwiecza XIV wieku, powstał we Włoszech, tak się go obecnie datuje po
analogiach i gruntownej analizie aż 3 warstw. Tym samym badacze stwierdzili, że
ikonografia obrazu jest pochodzenia bizantyńskiego, jednak on sam powstał w
kręgu sztuki łacińskiej i ściślej musiał być namalowany przez malarza z kręgu
Simone Martiniego. Kolejno z upływem lat naukowcy odrzucili tezy o pochodzeniu
obrazu z kręgu bizantyńsko-ruskiego, czeskiego czy węgierskiego, o czym często
wspominano w rozmaitych pozycjach wydawanych głównie przez kościół z pewnością
nie bez powodu.
W teologii katolickiej zarówno postać Marii, jako bogini
jak i całego panteonu świętych jest mocno zakorzeniona w tradycji i nadaje sens
właśnie temu wyznaniu, bazując często na starszych niźli nawet samo
chrześcijaństwo wierzeniach starożytnych, które, to wniknęły najpierw do
kultury basenu Morza Śródziemnego, a następnie wraz z pojawieniem się
chrześcijaństwa do symboliki i dogmatyki chrześcijańskiej. Dziś pewne
zagadnienia mogłyby się ocierać już o herezję, ale proweniencja i pochodzenie
niektórych tytułów oraz ich oznaczanie wskazuje nieubłaganie na czerpanie
obszernym gestem z rozmaitych nurtów wówczas w kulturze dostępnych. Doszukując
się głębszych i wcześniejszych znaczeń pochodzenia wizerunków maryjnych z ich
wszelkimi naleciałościami należy uwzględnić, że nie może być uważanym za punkt
zerowy ich samo pojawienie się w chrześcijaństwie, nawet w wyniku dyskusji i
zamieszania nad tym, co stało się w Bizancjum, w czasie i po okresie
ikonoklazmu.
|
Artemida bogini m.in z Efzeu. |
|
Św. Łukasz (ilustracja z kroniki norymberskiej).
|
Wedle tradycji i dogmatu kościelnego, autorem pierwszych
świętych obrazów maryjnych, był uważany za malarza, o czym Biblia nic nie
wskazuje, jeden z ewangelistów, czyli św. Łukasz, który to rzekomo swoje obrazy malował
na deskach ze stołu, przy którym siadała m.in. Maryja wraz z całą świętą rodziną. Legenda mówi o tym, że Łukasz namalował w Jerozolimie 70 obrazów, w
tym i obraz częstochowski. - W czasach współczesnych przechodzi się dość
pobłażliwie dookoła takich opowieści, nie starając się zrozumieć, że Żydzi - w
tym wspomniany Ewangelista, mieli kategoryczny biblijny zakaz malowania
wizerunków wskazujących na czyjąś świętość i byłoby dużym paradoksem gdyby
mniej więcej rówieśnicy, czyli konkretnie apostoł Paweł, który zajmował się
ewangelizacją Basenu Morza Śródziemnego reprezentując te same ugrupowanie
chrześcijańskie tak bardzo różnił się od św. Łukasza w kwestiach oddawania czci
rozmaitym wizerunkom. W Biblii tj., w „Dziejach Apostolskich”, rozdział 19,
wersy 27-35. mamy, jednoznacznie brzmiące sprawozdanie z podróży św. Pawła do
Efezu, gdzie znajdował się ogromny i ceniony w świecie starożytnym ośrodek
kultu bogini niebios, który wedle ludzi zarabiających w Efezie na rozmaitych
pamiątkach religijnych i precjozach i dorabiających się na tym fortuny, spadł
rzekomo z samego nieba: „Mężowie efescy, któż z ludzi nie wie, że miasto Efez
jest stróżem świątyni wielkiej Artemidy i posągu, który spadł z nieba?”
|
Częstochowa klasztor nowy multikopiowany Efez? |
|
Artemida czyli Diana efeska. |
Diana efeska podobnie jak (Asztarte,
Artemida, Izyda, Isztar), to starożytne formy kultu królowej niebios. Królowa niebios była znana nawet pod tym, jakże popularnym dzisiaj tytułem, o czym
możemy przeczytać w Starym Testamencie, ściślej w księdze Jeremiasza (rozdział
44); tam Jeremiasz definiuje praktykę spalania kadzidła i składania ofiar dla
konkretnie królowej niebios, jako grzech, który prowadzi lud do upadku, biedy i
zatracenia i w konsekwencji śmierci: - "Ty zaś nie wstawiaj się za tym
narodem, nie zanoś za niego błagań ani modłów, ani też nie nalegaj na Mnie, bo
cię nie wysłucham. Czy nie widzisz, co czynią w miastach Judy i na
ulicach Jerozolimy? Synowie zbierają drewno, ojcowie rozpalają ogień,
a kobiety ugniatają ciasto, by robić pieczywo ofiarne dla "Królowej
Nieba"
, a nadto wylewają ofiary z płynów dla obcych bogów,
by Mnie obrażać. Czy Mnie obrażają - wyrocznia Pana - czy raczej siebie samych,
na własną hańbę?" (Jer.7:16-20).
|
Częstochowa kramy z dewocjonaliami maryjnymi itp. |
|
Królowa niebios z Medjugorje.
|
Legendami i przedstawieniami
plastycznymi owszem można „udowodnić” kult niebieskiej królowej, jako
chrześcijański, ale już Stary Testament - Biblia oraz liczne wykopaliska z terenu
Bliskiego Wschodu dowodzą ponad wszelką wątpliwość, że kult królowej niebios
istniał na wiele wieków przed narodzinami Marii. Słowem z niektórymi tradycjami
było tak, że gdy chrześcijaństwo stało się religią państwową, poganie zaczęli
masowo wchodzić do kościoła wnosząc ze sobą wiele pseudo-biblijnych wierzeń.
Wśród nich kult królowej niebios, który owi, nie w pełni nawróceni ludzie,
przenieśli na Marię, matkę Jezusa, łącząc w ten sposób oba kulty w jedną
całość.
|
Bogini Isis (Izyda) z Horusem i Hodogetria z wyobrażeniem Jezusa. |
|
Izyda. |
Kult królowej niebios uległ zderzeniu kulturowemu z
wiarą w Jezusa Chrystusa, dlatego z
perspektywy analizy kulturowej, obrazy i pierwowzory przedstawienia jasnogórskiego;
czczone między innymi w Konstantynopolu były synkretycznym przejawem sztuki,
na którym, to pojawiała się symbolika chrześcijańska z dodatkami pogańskimi,
typu aureole za głowami, wskazujące na świętość oblicza, będące niczym innym
jak wcześniejszą formą pokazywania znakowo i plastycznie bóstw solarnych przy
pomocy dysków słonecznych i zjawisk solarnych: halo słoneczne, gloria, aureola. -
Niestety dziś mało, kto doszukuje się w tym kanonie źródłowych, archetypicznych
znaczeń, natomiast multiplikuje się owe „tradycyjne” i odnośniki do bóstw słonecznych
z powodzeniem budując u wyznawców rozmaitych religii, takie, a nie inne
plastyczne i nie tylko plastyczne wyobrażenia świętości.
|
Izyda z dyskiem słonecznym na głowie. |
|
Hodogetria. |
Hodogetria po polsku może
oznaczać: „Tą, która wskazuje drogę”. Drogą na przedstawieniu tego typu jest
oczywiście dzieciątko Jezus trzymane na lewym ramieniu, na które Maria wskazuję
dostojnym gestem prawej dłoni z długimi palcami. Postać Marii ukazana jest
frontalnie twarzą do odbiorcy, najczęściej w półpostaci. Czasem w pełnej
figurze. Matka Boska siedzi też na tronie lub majestatycznie stoi, a na jej
twarzy widać dostojność, wręcz pomnikowość pozy, w której nie ma miejsca na
okazanie poufałości w stosunku, co do Syna, jak to bywa, na innych
przedstawieniach. Jeśli chodzi o plastyczną postać Chrystusa, jest ona z
gatunku dziecka o dojrzałych, inteligentnych rysach twarzy oraz gestach
wskazujących na błogosławieństwo ludzkości, tudzież Jezus w lewej ręce trzyma
zwój (od XVI w. także księgę lub kulę). Dostojność tą w kanonie obrazu
Hodegetrii, ukształtowała się na dworze cesarskim i miała za zadanie oddać
majestat władzy, tj.: porządek z nią związany i być zarazem ikoną sacrum -
świętości, w której nie ma miejsca na wyrażanie ludzkich uczuć. Ten kanon
surowej w przekazie i majestatycznej ikony stał się popularny zarówno w kręgu
sztuki zachodniej jak i wschodnioeuropejskiej.
|
Obraz częstochowski. |
Obraz "Matki Boskiej
Częstochowskiej" już w szczegółach jest półfigurowym wyobrażeniem Maryi panny z
dzieciątkiem, ponadnaturalnej wielkości tj.: wysokości 122,2 cm x 82,2 cm
szerokości w świetle, natomiast z ramą jest to 137 cm na 97,2 cm. Do tego
wszystkiego dochodzi jeszcze grubość deski, czyli 3,5 cm. Obraz wykonany jest
techniką temperową na gruncie kredowym, położonym na płótnie i naklejonym na
wyrzeźbione deski podłoża. Trzy deski są z drzewa lipowego, nierównomiernie
spaczonego. Kolejno deski wraz z malowidłem ujmuje profilowana drewniana
gotycka rama, oklejona płótnem i pokryta polichromią. Jak już wcześniej
wspomniałem były spore kłopoty z wyznaczeniem pochodzenia obrazu, wynikały one m.in. z tego, że na obrazie znaleziono
strzępek płótna, który wskazywał na to, że techniką pierwotną obrazu mogła być
technika enkaustyczną, stosowaną we wcześniejszych obrazach
starochrześcijańskich.
|
Ikona częstochowska z dyskiem słonecznym i liliami Andegawenów . |
|
Herb Andegawenów. |
Przejdźmy do momentu, który
ściśle wiąże się z historią pojawienia się obrazu na ziemiach polski, a które
układają się w jedną analityczną całość. Zatem - lilie widoczne na szatach
Marii, dodano wówczas, gdy obraz znalazł się w posiadaniu węgierskiej rodziny
królewskiej z dynastii neapolitańskich Andegawenów (w ich znakach herbowych
były, bowiem takie same lilie jak namalowane na obrazie). W przypadku wizerunku
częstochowskiego i rozmaitych sprzeczności, jakie on wywołuje, uważa się, że
dzieło te trafiło do Polski na bazie powiązań pomiędzy królewskimi rodami. W
testamencie królowej Elżbiety (1305-1380), córki Władysława Łokietka i zarazem
żony króla Węgier Karola Roberta, wspomina się o obrazie wysadzanym
szlachetnymi kamieniami. To Elżbieta Łokietkówna prawdopodobnie kazała ozdobić
obraz srebrnymi i złoconymi blachami. Następnie od roku 1380 obraz, możliwie,
że tryptyk, stał się własnością Elżbiety Bośniaczki (synowa Elżbiety
Łokietkówny), a ta z kolei miała przekazać obraz swojej córce, czyli św.
Jadwidze, natomiast, ta ostatnia miała ofiarować obraz maryjny za pośrednictwem
Władysława Opolczyka jego obecnym stróżom tj.: Paulinom w Częstochowie, których
sprowadzono do Polski z Budy, stolicy Węgier.
|
Władysław Opolczyk w trakcie wręczania obrazu Paulinom. |
|
"Łukasz" rysujący portret Madonny/ Rogier van der Weyden
|
Zarówno: Władysław Opolczyk, jak
i królowa Jadwiga oraz Zakon Paulinów, to punkty wspólne dla wątków po linii
prawdziwej historii obrazu, ale i też po linii zbudowanej dookoła tej sprawy
interesujących legend (maryjno-częstochowskich mitów). O tych drugich podaniach
można dość sporo przeczytać w pozycji pt.: „Najstarsze historie o
Częstochowskim obrazie (XV i XVI w), które z rękopisów i druków wydał Henryk
Kowalewicz.
Te interesujące opowieści
nietrudno się domyśleć, pełne są rozmaitych cudów, które całą swoją moc czerpią
z wyjątkowości obrazu, który wedle tych podań pochodzi wprost z Jerozolimy,
gdzie został wytworzony przez św. Łukasza, kolejno schowany przez chrześcijan w
niedostępnych jaskiniach, w czasie, kiedy, to na Jerozolimę najechały wojska
rzymskie cesarza Wespazjana, kolejno obraz miał być zabrany z Jerozolimy w
326r przez cesarzową Helenę, która, to wedle podań znalazła także krzyż pański, na bazie, którego później w średniowieczu wyprodukowano niezliczoną
ilość świętych relikwii. - Cesarzowa Helena, cudowny obraz dostała w prezencie i
umieściła go w Konstantynopolu w cesarskiej kaplicy, gdzie miał przebywać przez
następne pięć wieków i czynić cuda ozdrowieńcze dla licznie nawiedzających go tłumów. – Oczywiście nie wspominałbym o tych rzeczach, gdyby nie fakt, że
na odwrociu obrazu (z ok. 1700 r.) znajduje się skrócona obrazkowa historia
obrazu częstochowskiego z nawiązaniami do epizodów z Jerozolimy,
Konstantynopola, Bełzca i Jasnej Góry, jak i też gdyby nie widniał tam napis,
który głosi: "Trzysta lat byłam gościem Jeruzalem, pięćset w stolicy Bizancjum -
STÓŁ MARYJNY NAJPRZEDNIEJSZY PRZEDMIOT W DOMU W NAZARECIE, Przez pięćset lat
Ruś ukrywała mnie w Bełzie, Przez trzysta posiada mnie szczyt Jasnej Góry." -
Zatem stosownym wydaje się powiązać mity z historią i symboliką, ponieważ
da, to szerszy wgląd w zagadnienie.
|
Lew Daniłowicz (Halicki). |
Z Konstantynopola stolicy
wschodniego cesarstwa obraz na prośbę księcia Rusi Halickiej Lwa Daniłowicza,
wystosowaną do cesarza Karola (tak podają owe legendy; Lew otrzymał obraz, jako
rzecz wyjednaną lub otrzymaną za zasługi), obraz przedostał się w drugiej
połowie XII wieku na Ruś, gdzie został umieszczony za zamku w Bełzie. Dalej
wedle legendy było tak: „ A kiedy ten sam książe (Lew) trzymał ów czcigodny
obraz skrycie w zamku bełskim, powierzając go kapłanom obrządku greckiego,
dając dostęp tylko Rusinom, pozbawionym dziedzicznego następcy, tak został
ukarany u przeznaczonego przez Boga kresu życia”. Jak podaje Mikołaj
Lanckoroński w swym dziele Historia venerande imaginis Beatae Mariae Virginis
quae in Claro Monte in magna veneratione habetur (ok. 1517 r.).
|
Władysław Opolczyk. |
W 1372r, po przyłączeniu
zachodnich ziem Rusi Kijowskiej do Korony Królestwa Polskiego, Księstwo
Bełskie, wraz z Rusią Czerwoną, przeszło we władanie księcia opolskiego
Władysława Opolczyka, który został namiestnikiem tych ziem z ramienia Węgier i w wyniku powiązań pomiędzy Węgrami i
Polską stał się mianowanym przez Ludwika Andegaweńskiego palatynem, czyli drugą
po królu najważniejszą osobą w państwie. Wraz z kolejną przeprowadzką obrazu;
tym razem na ziemie polskie, wiąże się mityczna wręcz opowieść o oblężeniu
Bezłca należącego już wtedy do Opolczyka przez niewiernych Tatarów (później będą
Husyci i Szwedzi). Wówczas to, do miejsca gdzie znajdował się obraz wpadła
przez okno strzała wystrzelona przez Tatara i ugodziła obraz: - „Nieprzyjaciel
używa siły, staje się, że strzała jednego, wypuszczona z łuku do komnaty, gdzie
stał czcigodny obraz na ołtarzu, lotem przyspieszonym uderzyła w szyję obrazu i
tam wbita pozostała”. – Następnie w sprawozdaniach legendarnych czytamy, że
nastąpiła ogromna mgła i tym samym zamieszanie, także wrogowie w wielkim
przerażaniu i wśród krzyków pospieszyli do ucieczki. Podania wskazują na różne
opowieści i raczej nie można stwierdzić, że panuje tu zgodność, co do konkretów,
jednak sprawnie manipulując w tym legendarnym materiale, można ułożyć te treści
w jeden wielki mit.
|
Odwrocie obrazu częstochowskiego przewiezienie obrazu przez W. Opolczyka. |
Legendy podają, że Władysław
Opolczyk postanowił przewieść obraz do swoich posiadłości w Opolu, jednak,
kiedy próbowano zdjąć obraz z ołtarza i go na wozy, w tak obraną drogę
usadowić, to nader szybko okazało się, że wyprawa w żaden sposób nie może
ruszyć z miejsca. Książę Władysław był pogrążany w smutku, jednak otrzymał
podczas drzemki po modlitwie konsultacyjnej oczekiwane olśnienie, że obraz
życzy sobie być ulokowany na jasnej i uroczo położonej górze, ku wiecznej czci
tejże dziewicy, a konkretnie niedaleko od zamku Olsztyńskiego (zamek Olsztyn na
Jurze Krakowsko-Częstochowskiej). Dopiero wówczas jak podają „relacje”: strojny
wóz ładowny bez przeszkód wyruszył i dojechał na miejsce swojego przeznaczenia.
-
Idąc dalej, tą wersją legendy,
książę Władysław w 1382 założył klasztor na Jasnej Górze (góra spotkania
- została tak nazwana w wyniku mnóstwa cudów, które miały tam miejsce) i
przeniósł tam "cudotwórczą świętość", powierzając ją na przechowanie
Paulinom.
|
Klasztor jasnogórski widok współczesny. |
Historia sprawozdaje, że Zakon
Paulinów dnia 22 VI 1382 roku otrzymał symboliczne klucze od lokalnego
proboszcza ze Starej Częstochowy, który zrzekł się kościoła parafialnego na
wzgórzu na rzecz osadzenia w Polsce pierwszej siedziby paulinów, sprowadzonych
do Częstochowy z Węgier. Dokument fundacyjny klasztoru wystawiony był przez
Władysława Opolczyka 9 VIII 1382r. Kolejno w Krakowie w roku w lutym 1393
Władysław Jagieło ponownie, na nowo uposażył i ufundował klasztor, który od tego
roku zaczął być nazywany Jasną Górą (Clara Mons).
|
Św. Antoni i św. Paweł -
Diego Velasquez, 1635-38
Museo del Prado, Madryt.
|
Co do zakonu, patronem paulinów, którzy
się pojawili w Polsce jest św. Paweł - pierwszy pustelnik, eremita.
Konstytutywne potwierdzone wiadomości o tym Zakonie przebywającym na Węgrzech
pochodzą z 997-1038 r. za panowania Króla Stefana. Na początku paulini nazywali
się „Pustelnikami Świętego Krzyża”. W roku 1308, otrzymali od legata
papieskiego regułę św. Augustyna; w herbie paulinów znalazła się flankowana
przez dwa lwy palma z siedzącym na jej szczycie krukiem trzymającym chleb w
dziobie. Jest, to nawiązanie do przekazu hagiograficznego o Pawle pustelniku,
któremu podczas pobytu na pustyni, kruk dostarczał chleb, a lwy wygrzebały
grób! Co przedstawił m.in. Diego Velasquez na jednym ze swoich obrazów. Zatem
zwróćmy uwagę, że cuda i cudowne zjawiska są niejako hagiograficznie przypisane paulinom oraz ikonie częstochowskiej i w takim stanie rzeczy należało się
spodziewać, że i na terenie Polski także cuda będą miały miejsce.
|
Świątynia królowej niebios Artemidy w Efezie. |
Interesującym zagadnieniem jest korelacja,
polegającą na tym, że bardzo często kult konkretnych miejsc łączy się z kultem przedmiotów,
przykłady występują tu w rozmaitych kulturach, gdzie wyznaczano na sanktuaria,
tudzież miejsca magiczne, miejsca, które dziś są licznie odwiedzane przez kręgi
np. ezoteryków z racji, że mają znamiona magiczne. - W Polsce uważa się, że
występuje potężna czakra ziemi na Wawelu, czyli
Krypta Gereona
(Gerona), stojącą na gruzach romańskiego kościoła, który stanął na gruzach słowiańskiej świątyni światła świata, ale również i poza Polską są miejsca
na świecie, w których tym bardziej ludzie odczuwają cuda i siły kosmiczne. W
naszym kraju aurę wyjątkowości posiadają: Jasna Góra, Ślęża i Łysa Góra;
zwyczajowo miejsca te są nawiedzane zarówno przez wyznawców rozmaitych religii
(buddyzm, hinduizm, katolicyzm, islam), jak i neo-pogan kontaktujących się w
ten sposób z siłami kosmosu i ziemi. - Wyobraźmy sobie teraz, jakiego wzmocnienia
dokonuje się, kiedy w takich centrach energetycznych, zaczną ujawniać się cudy za
sprawą świętych posągów, meteorytów czy obrazów?
|
Mekka - Kaba, czyli kult świętego kamienia (meteorytu), który spadł z nieba, podobnie jak posag Artemidy w Efezie. |
Wraz z upływem wieków mit częstochowski
jest już tak potężny, że wątek ten należałoby zbadać etnologicznie i kulturowo,
ponieważ wszelkie, odizolowanie od szerszego kontekstu i skierowanie tychże
zagadnień na jednostronne oceny powoduje brak ogólnego wglądu w zjawisko, w tym
i w ocenę tego, - czym jest, - czym był i - czym może być obraz częstochowski w
ogólnym nadanym społeczeństwu słowa tego znaczeniu.
|
Obraz częstochowski widok współczesny. |
Pierwsza historyczna informacja o samym
obrazie częstochowskim, pochodzi z roku 1430 i dotyczy napadu oraz zniszczenia
cudownego wizerunku – podaje ją Jan Długosz w "Dziejach Polski" pod rokiem 1430.
– „Pod ten czas niektórzy ze szlachty polskiej wyniszczeni marnotrawstwem i
obciążeni długami, mniemali, że Jasna Góra obfituje w skarby i pieniądze, ze Śląska,
Moraw, Prus, Węgier i Polski. Ci zebrawszy z Czech, Moraw i Śląska, kupę
łotrzyków, w dzień świąteczny napadli na Jasną Górę, a nie znalawszy tam
spodziewanych skarbów ściągnęli ręce świętokradzkie, jako do kielichów, krzyżów
i ozdób miejscowych.
Sam nawet obraz Najchwalebniejszej Panny odarli z złota i klejnotów,
którymi go ludzie pobożni przyozdobili. Nie przestając wreszcie na łupieży,
oblicze obrazu mieczem na wylot przebili, a deskę, do której wizerunek
przylegał połamali, tak, iż zdawało się, że, to nie Polacy, ale Czesi kacerze
(czyli jak w micie częstochowskim do tej pory się podaje obraz zniszczyli husyci) dopuścili się czynów tak srogich i bezbożnych. Po dopełnieniu takowego gwałtu,
raczej
skalani zbrodnią niż
ubogaceni, z niewielką zdobyczą pouciekali.”
|
Zniszczenie obrazu częstochowskiego przez "husytów". |
Sprofanowanie obrazu, było na tyle
wydarzeniem znaczącym w historii Jasnej Góry i obrazu częstochowskiego, że
praktycznie mogło stać się argumentem do rozpoczęcia konfliktu zbrojnego, gdyż
panowało powszechne mniemanie, że to husyci (czyli heretycy) sprofanowali
obraz. Źródła historyczne, tłumaczą, to na rozmaite sposoby, jako napaść
rzezimieszków, chcących się obłowić kosztownościami oraz jako sprawnie
skonstruowaną dywersję, za która miał stać Bolesław Świdrygiełło, pragnący w
ten sposób wciągnąć Władysława Jagiełę swego brata, w konflikt zbrojny z husytami i oczyścić w ten sposób przedpole do wzmacniania swej władzy na
Litwie. Jan Długosz wyjaśnia – „
Długi czas mniemano, że ów gwałt popełnili czescy
kacerze, mieszkający w przyległych Polsce miastach i zamkach śląskich. I już Władysław król i panowie polscy poczęli byli myśleć o wydaniu
wojny Czechom; ale gdy się sprawa wydała i rzeczy wyjaśniły, karano srodze
owych z szlachty polskiej złoczyńców, a wielu wtrącono do więzienia. Ale i miecz
sprawiedliwy kary Bożej pomścił się wkrótce tej zniewagi wyrządzonej N.
Bogarodzicy: niemal wszyscy, bowiem, którzy się tym czynem świętokradzkim
pokalali, w ciągu tegoż samego roku zginęli pod mieczem morderczym. Przywódcami
zaś rzeczonej zbrodni byli: Jakub Nadobny z Bogowa herbu Działosza, Jan
Kuropatwa z Łaczuchowa herbu Szreniawa, których król Władysław schwytanych
przez niejaki czas w wieży zamku Krakowskiego trzymał; tudzież książę Ruski
Fryderyk”. - Zatem pierwszy mit upada, bowiem dewastacji, nie dla sprofanowania
, lecz dla rabunku – dokonali polscy
katolicy, a dosłownie kilku szlachciców, którzy dobrali sobie kompanów z Czech,
Moraw i Śląska.
|
Rany cięte na twarzy Maryi jako zabieg celowy. |
W wyniku zniszczenia i potrzaskania obrazu, król
Polski, zlecił renowacje dzieła restauratorom, którzy w 1434 w
Krakowie poddali zniszczoną ikonę konserwacji i sprawili, że niewiele pozostało
w niej z pierwotnego założenia. Były, bowiem spore kłopoty z przemalunkiem,
jednak techniki - farby „gryzły” się ze sobą, co powodowało dalsze zniszczenia. - Zatem obraz częstochowski, w przeważającej mierze został zdemolowany, a to, co
dziś oglądamy jest wynikiem nie do końca poprawnie wykonanej renowacji. Cięcia
widoczne na szyi i twarzy, są widocznym świadectwem pozostałym po zniszczeniu
obrazu i późniejszej renowacji (ale nie tylko, należy brać poprawkę na kanon, w
którym świadomie twórca dokonywał rys i wypełniał je farbą, o czym pisałem
wyżej). Po renowacji i poprawkach obraz został na nowo przyozdobiony blachami
ze złota i srebra i otoczony szczególną troskliwą opieką.
- Blachy ze srebra i złota ufundowane w 1430
przez Władysława Jagiełę, są dziełem złotnika Jana Polaka i przedstawiają
cztery motywy: Boże Narodzenie, Naigrywanie, Zwiastowanie i Biczowanie. Do
Blach przy obrazie zalicza się też tzw. - Blaszkę z około 1512 r.
przedstawiającą św. Barbarę, jest to zapewne dar Barbary Zapolya, która była
pierwsza żoną Zygmunta I.
|
Makieta klasztoru i twierdzy częstochowskiej w Ogrodzieńcu. |
|
Jasna Góra jako twierdza obronna. |
Jednocześnie przez następne lata w
Częstochowie rozbudowywano fortyfikacje i Jasna Góra przeobrażała się w
klasztor obronny!
Budowę
muru rozpoczęto w 1620, z inicjatywy króla Zygmunta III Wazy. Projekt fortyfikacji
stworzył zaś królewski architekt Andree dell’Aqua, wzorując się na
architektonicznych prądach włoskich i holenderskich. Miało to znaczenie nie
tylko dla ochrony obrazu, czy znajdujących się na terenie klasztoru darów
wotywnych, ale także biegnącej w pobliżu Częstochowy granicy państwa. Jasna
Góra przez kolejne lata stawała się - „Fortalitium Marianum”.
|
Jasna
Góra przez kolejne lata stawała się - „Fortalitium Marianum”. |
|
Palladium z posągiem Ateny. |
Kulturowo wpisywało się, to w formy kultowe,
znane już od starożytności, gdzie wizerunkom i relikwiom uznanym za palladium
należała się szczególna ochrona. Trzeba wiedzieć, że nazwa palladium pochodzi z
terminologii greckiej i odnosi się do posagu Pallas Ateny, przechowywanego w
Troi, który jak długo się tam znajdował, sprawował błogosławieństwo i
pomyślność na miasto-państwo, chroniąc je przed najazdami wrogów. W kulturze
antycznej owe palladium było rodzajem relikwii państwowej; sprowadzało
szczęście, błogosławieństwo na cały kraj i naród. Kolejno obyczaj ten przejęło
Bizancjum, natomiast w Polsce kult obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej, jako palladium ugruntowany był już całkowicie w 17 stuleciu. -
Tak właśnie Król Władysław IV traktował obraz
maryjny, jako „Palladium Królestwa.”
|
Palladium częstochowskie. |
Mit częstochowski, a więc i obraz wiąże
się już trwale z historią Polski, stał się on, bowiem świętym cudownym
palladium, bez którego Polska „nie miałaby szans na przetrwanie” i trwanie w
konkretnym uwarunkowaniu kulturowym, co było bardzo dobrze widoczne w okresie
tak zwanego Potopu Szwedzkiego (1655-1660).
|
Karol X Gustaw. |
Zbrojny najazd Szwedów pod dowództwem
Karola X Gustawa (protestant) na Polskę, którą rządził w tym czasie inny z
pochodzenia Szwed, będący zarazem królem Polski, czyli Jan Kazimierz (katolik),
nie jest wydarzeniem tak uroczo prostym jak zostało, to opisane przez Henryka
Sienkiewicza w poczytnym niegdyś Potopie.
Trzeba wiedzieć, że
- Jan
Kazimierz II Waza, uznawany był w Koronie i na Litwie za sympatyka Austrii i
jezuitów, blokujących tolerancję i reformację na ziemiach Polski. Zrozumiałe,
więc, że część polskiej arystokracji, będącej w opozycji wobec Jana Kazimierza,
zaproponowała, w takiej sytuacji koronę Karolowi X Gustawowi, a roszczenia te
stały się dla sił szwedzkich, impulsem do rozpoczęcia przez Szwecję II
Wojny Północnej.
|
Obrona klasztoru przez Kordeckiego mit przedstawiany w filmach i na obrazach. |
|
Jan Kazimierz. |
Najazd szwedzki, zwany Potopem nie ominął też
Częstochowy, pod którą Szwedzi pojawili się nie bez przyczyny i przede
wszystkim nie dlatego, aby sprofanować sanktuarium maryjne i ograbić je z
kosztowności, lecz raczej z bardziej ważkich powodów: chciano bowiem opanować dość
ważny punkt na szlaku militarnym, którym była twierdza jasnogórska. Fikcyjna
profanacja obrazu związana z tymi wydarzeniami i związane z tym cuda maryjne,
nie mogły mieć miejsca, ponieważ obraz wraz z kosztownościami został wcześniej
wywieziony przez Jana Kazimierza na Śląsk do miejscowości Mochów pod
Głogówkiem. Tam, też Jan Kazimierz - król Polski, modlił się przed ukrytym
obrazem o zwycięstwo.
|
Filmowy Kmicic broni klasztoru wedle mitu Sienkiewicza z Potopu. |
W wielu książkach kościelno-naukowych i
literaturze na temat oblężenia polskiego palladium Częstochowy, występuje cały
ogrom patetycznych i wzniosłych opowieści, które obecnie stały się już
miernikiem prawdy o tym epizodzie historycznym, wśród najbardziej
fantastycznych z nich oprócz wspomnianego „Potopu” jest „Nowa
Gigantomachia”(1658) napisana przez przeora Częstochowy Augustyna Kordeckiego.
W której Kordecki dokonuje, auto-reklamy swoich poczynań. Nadmieńmy, że – pierwsze wydanie "Nowej Gigantomachii" nosiło datę 1655. Oczywiście,
nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że oblężenie Jasnej Góry
zakończyło się zaledwie cztery dni przed końcem 1655 r. – Tak oto, owa narodowa
legenda niezdobytej Jasnej Góry, zaczęła stopniowo urastać do dzisiaj
niedyskutowanego już mitu, w której to broszurze przeor Kordecki, przyrównał
obronę klasztoru częstochowskiego do wojny trojańskiej (przykład z PALLADIUM).
Kordecki w Nowej Gigantomachii ustanowił, a może raczej wypozycjonował
historiozofie oblężenia. Przeor przedstawił, całe starcie polsko-szwedzkie
1655-60, jako wojnę religijną i zderzenie dwóch cywilizacji, w której to
kolizji: po jednej stronie znaleźli się zwolennicy imperium protestanckiego, z
Karolem Gustawem na czele, natomiast po drugiej obrońcy; prawowierni katolicy,
rycerze maryjni. W tak skonstruowanej formie przekazu literackiego, potencjalny
odbiorca czytelnik, musi dokonywać wyboru zaprojektowanego już na starcie przez
nieobiektywnego stojącego po stronie kultu królowej nieba autora!
|
Nowa Gigantomachia Kordeckiego czyli opis własnych zasług. |
Czasowo „Nowa
Gigantomachia” ukazała się wówczas, gdy potyczka personalna pomiędzy Karolem
Gustawem, a Janem Kazimierzem już się wypaliła i nie trzeba było się już
trwożyć, że Karol Gustaw zdetronizuje swego brata. Kordecki mógł dokonać
autoreklamy i wcielić się w postać bohatera, wszak wzorce były czerpane z
podania o starożytnej Troi. - O tej heroicznej doniosłości obrony Częstochowy, ot
paradoks, nie wspominają żadne inne równoległe do tego czasu dokumenty, a nawet
nie odnosi się do tego wyjątkowego zdarzenia sam król Jan Kazimierz, który nie
wspomniał też o tym podczas swoich ślubów maryjnych we Lwowie. Interesującym
natomiast zagadnieniem jest fakt, iż historycy szwedzcy, dysponują w swoich
archiwach dokumentem, który wskazuje na zupełnie inny przebieg wydarzeń
związany z ruchem wojsk szwedzkich w pobliżu Częstochowy, gdzie sam przeor
Kordecki promujący się samoistnie na polskiego bohatera narodowego,
bezpretensjonalnie układa się ze Szwedami w pragmatyczny sposób.
|
Kordecki zdrajca czy mityczny idealny bohater... |
– „ Niechaj
się dowie szanowna i szlachetna Dostojność Wasza, że nasz stan zakonny nie
posiada prawa wybierania królów, lecz czci tych, których szlachta królestwa
wybrała. Ponieważ Jego Królewską Mość Króla Szwecji, całe królestwo (tj. Polska
- przyp. C.L.) Uznaje i na swego pana wybrało, przeto i my z naszym miejscem
świętym (...) Pokornie poddaliśmy się Jego Królewskiej Mości Szwecji; świadczy
o tym list salwagwardii (tzn. gwarancji - przyp. C.L.) Szanownego i szlachetnego
pana Wittenberga, naczelnego wodza, danej naszemu klasztorowi dnia 28
października (...). Czcimy, więc jako ulegli poddani Jego Królewską Mość
Szwecji, Pana naszego najłaskawszego, nie zamierzamy też podnieść zaczepnego
oręża przeciw wojsku Jego Królewskiej Mości. (...). Nasz klasztor i poświęcona
Bogu i Jego Najświętszej Matce świątynia (...) Zasyła do Boskiego Majestatu
modlitwy za bezpieczeństwo Najjaśniejszego Króla Szwecji - Pana i protektora
naszego królestwa, jak i nas samych, których bynajmniej nie jest powołaniem
opierać się potędze królów (...). Cokolwiek Jego Królewska Mość rozkaże,
spełnimy".
- Powyższy mało znany
społeczeństwu polskiemu list jest przechowywany obecnie w archiwum w
Sztokholmie. Tak, więc rzekoma obrona klasztoru przez Kordeckiego i jej
przełomowa rola w potopie szwedzkim nie znajduje odzwierciedlenia
w licznych dokumentach: polskich, łacińskich, niemieckich
i francuskich. O podobnych charakterologicznie typach i bohaterskich
wyczynach napisał znakomitą książkę Ludwik Stomma, pozycja pt.: „Polskie
Złudzenia Narodowe”.
Na kartach tejże
szczególnie ciekawym jest opis wiersza Adama Mickiewicza pt.: „Reduta Ordona”,
w którym, to bohater ponosi śmierć wedle kanonu romantycznego, a którego to
później bohatera spotyka Adam Mickiewicz na ziemi włoskiej podczas zaciągania
Polaków do Legionów – zestawienie mitycznego Ordona, z Ordonem krwi i ciała dla
tego samego okazuje się katastrofalne (samobójstwo), jednak mit żyje i
funkcjonuje nadal, ku patriotycznej uciesze gawiedzi, podobnie jest niestety z przeorem Kordeckim i tzw. obroną Częstochowy.
|
Jan Matejko - "Śluby Jana Kazimierza". |
O wyjątkowej roli Obrazu Częstochowskiego
zadecydował także gest króla Polski - Jana Kazimierza, który to w 1656 roku we
Lwowie złożył w imieniu swoim i całego polskiego narodu śluby oddania Maryi,
wynosząc ją
tytularnie do miana Królowej Polski i zawierzając
tym samym Polskę, kultowi maryjnemu. Te powiązania: w gruncie rzeczy: przedmiotu
sztuki, jakim jest niewątpliwie obraz "Matki Boskiej Częstochowskiej",
przekroczyły już możliwości oceny tego zjawiska w kontekście wyizolowanej
opowieści już o samym obrazie, ponieważ malowidło częstochowskie nie jest już
tylko Hodogetrią Pammakaristos (Przewodniczką Przenajświętszą) w znaczeniu
ikonograficznym, ale przedmiotem, który nabrał siły magicznego instrumentu i narzędzia
wpływu na całe masy Polaków, w znaczeniu totalnym, wykraczającym już dawno poza
sztukę. Dowodem, tego może być przypisywanie obrazowi cech boskiego palladium,
zarówno w sferze świeckiej jak i religijnej, tj.: czynienia cudów,
współodkupicielstwa, budowania więzi narodowej i kiedy zachodzi mus, obrony
całego narodu.
|
Jerzy Kossak - "Cud nad Wisłą".
|
Dowodem potwierdzającym jest zdarzenie z
15.08. 1920r. Określane jako - Cud Nad Wisłą, która, to Bitwa Warszawska zakończyła się
wielkim zwycięstwem Polaków i zadecydowała o dalszych losach wojny z
bolszewicką Rosją. Jak wiemy do dzisiaj panują sprzeczne opinie czy wygrana była
powodowana błędem strony atakującej, gdzie skłóceni dowódcy radzieccy Siemion
Budionny i Michaił Tuchaczewski nie współpracowali ze sobą na tyle, aby móc
pokonać Wojska II Rzeczpospolitej, czy też w wygranej nad Rosjanami pomogła nam
nadprzyrodzona interwencja "Królowej Polski", bo przecież jak można się
domyśleć, nawet sowieccy jeńcy z armii czerwonej potwierdzili, iż 15 sierpnia
1920 r. (w święto wniebowzięcia N.M.P) widzieli Matkę Bożą
nad oddziałami polskimi. Wówczas wypadało im już tylko oznajmić: - „Was się nie
boimy, ale z Nią walczyć nie będziemy”!
W polskiej mitologii fundamentem nie jest Jezus Chrystus, ale kult stworzenia, zmarłej kobiety, królowej matki i „jeśli przyjdzie zwycięstwo,
będzie, to zwycięstwo Maryi” - krytyka tego „narodowego” dogmatu, jest w Polsce
skazana już chyba ostatecznie na niepowodzenie, ponieważ ów dogmat, bazujący na oszustwie i pogaństwie, stał się „genetyczną” cechą
narodu, a Królowa Polski jest jednocześnie związana z globalnym kultem Królowej Niebios,
tak starym jak starożytność!
/Jan Wieczorek/